| Wywiad
Murawą trzeba zajmować się cały rok
W najnowszym rankingu stanu muraw Lotto Ekstraklasy organizowanego przez Polski Związek Piłkarzy, płyta Kolporter Areny zajęła drugie miejsce. O trudach utrzymywania nawierzchni na najwyższym poziomie opowiedział Jacek Domoradzki z Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji, kierownik Kolporter Areny.
Zawodnicy, którzy przyjeżdżają na Kolporter Arenę niemal zawsze chwalą kielecką płytę, co zresztą odzwierciedla najnowszy ranking. Drugie miejsce i tylko jedna dziesiąta straty do lidera.
Jacek Domoradzki: – Mamy bardzo dużą satysfakcję, bo wiemy jak wiele pracy i zaangażowania wymaga ta praca. Zakres zadań często wykracza poza ogólnie przyjęte obowiązki. Tworzymy zgrany, elastyczny zespół, który zawsze jest gotowy oddać serce tej murawie. Dzięki temu widzimy wymierne efekty w postaci świetnie przygotowanej nawierzchni. Niezwykle cieszy nas to, że oceniało ją najlepsze gremium, czyli piłkarze. Oni są świadomymi użytkownikami i wiedzą jaką jakość mają pod nogami.
Kibic pojawiający się na Kolporter Arenie widzi efekt końcowy, czyli zielony dywan. Doprowadzenie murawy do takiego stanu jest czasochłonne?
– Wizualnie to wygląda ładnie. Mamy soczystą, gęstą zieleń i to cieszy, natomiast od strony specjalistycznej przyglądamy się zupełnie innej rzeczy, czyli temu co jest pod spodem. Można zastosować różne środki przeznaczone dla greenkeeperów, które powodują, że wizualnie w ciągu trzech dni doprowadzi się płytę z żółtej na piękną zieleń, jednak nam zupełnie nie o to chodzi. Płyta ma być gotowa do użytkowania przez praktycznie cały rok.
Zabiegów na murawie jest więc mnóstwo. W ciągu roku kilkanaście razy wykonujemy aerację, kilka razy wertykulację, czy piaskowanie. Teraz w okresie wegetacji co drugi dzień ścinamy murawę. W tym momencie z jednego koszenia mamy siedem metrów sześciennych trawy. To świadczy o tym, że przyrost jest naprawdę bardzo duży. Teraz musimy wypracować odpowiedni system korzeniowy, przez który później roślina pobierze w trudnym okresie jesienno-zimowym. Monitorujemy to raz na tydzień, wykonujemy badania i pomiary. Na chwilę obecną wszystko pracuje świetnie. W tym momencie w większości miejsc mamy korzeń sięgający piętnaście centymetrów w głąb, więc wszystko równomiernie się rozrasta.
Ile godzin dziennie poświęcacie na pracę przy nawierzchni?
– Ciężko to jednoznacznie określić. Codziennie z naszym greenkeeperem, panem Robertem Łatasiem spotykamy się rano ustalając wspólną strategię działania. Analizujemy prognozę pogody oraz wilgotność gleby, aby wiedzieć ile i jak w danym dniu ją podlewać. Na tej podstawie musimy też określić porę ściągania rosy, czas na koszenie i bardziej doraźne zabiegi. W momencie gdy mamy większy przyrost trawy, planujemy częstsze koszenia. Nie zapomnijmy również o prawidłowym nawożeniu. To wszystko wymaga odpowiedniej wiedzy o nawierzchni oraz dużego doświadczenia. Prace trwają nieustannie. Murawą trzeba zajmować się cały rok.
Runda jesienna w Lotto Ekstraklasie zazwyczaj kończy się pod koniec grudnia. To najtrudniejszy okres dla murawy?
– Mówiąc naszym językiem, dajemy usnąć naszej nawierzchni tylko na trzy tygodnie. W tym roku kalendarz też nie jest dla nas wymarzony. Dwa dni przed wigilią gramy ostatni mecz. Potem liga zaczyna się już 9 lutego. Po kilkunastu dniach przerwy trzeba będzie rozbudzać murawę poprzez grzanie od spodu. Sztab sześciu osób pracuje więc niemal bez przerwy. To im należy się wielki medal i słowa pochwały. Od dwunastu lat w stałym składzie walczą z tą trawą. Mają taką wiedzę na ten temat, że pewnie już sami mogliby doprowadzić ją do takiej jakości. Tworzymy zgrany zespół od strony logistycznej, zarządczej, eksploatacyjnej i wykonawczej. Mam nadzieję, że to dalej będzie funkcjonowało w ten sposób, co pozwoli nam cieszyć się taka jakością nawierzchni.