| Ekstraklasa
Seria bez porażek w lidze przerwana w Poznaniu
Korona Kielce przerwała serię 4 meczów bez porażki ligowej. Niestety Żółto-czerwoni musieli pogodzić się z przegraną 1:2 w Poznaniu. Dwa gole dla Lecha zdobył Christian Gytkjaer, a honorowe trafienie dla kielczan zaliczył Elia Soriano.
Lech Poznań – Korona Kielce 2:1 (1:0)
Bramki: Gytkjaer (25’, 73’) – Soriano (82’)
Lech: Burić – Wasielewski, Goutas, Rogne, De Marco – Kostevych, Trałka, Tiba, Amaral (70’ Makuszewski), Jevtić (70’ Villalba) - Gytkjaer
Korona: Hamrol – Kosakiewicz, Marquez, Diaw, Kallaste – Pucko (46’ Żubrowski), Petrak, Kovacević (67’ Arveladze), Janjić, Cebula (76’ Górski) – Soriano
Koroniarze w pierwszych minutach spotkania prezentowali się przyzwoicie. Choć brakowało z ich strony strzałów na bramkę, to bardzo często zapędzali się pod pole karne drużyny gospodarzy. W 23. minucie dobrą piłkę w pole karne dograł Matej Pucko. W ostatniej chwili zablokowany został jednak Elia Soriano.
Niestety jednak dwie minuty później to Lech cieszył się z prowadzenia. W polu karnym w dogodnej sytuacji strzelał Joao Amaral. Tor lotu piłki zmienił jeszcze Christian Gytkjaer, czym całkowicie zaskoczył Matthiasa Hamrola. Kielczanie mogli odpowiedzieć błyskawicznie, bo po rzucie wolnym z główki uderzał Djibril Diaw, ale nie trafił w bramkę.
Podopieczni Gino Lettieriego mogli doprowadzić do wyrównania też w 45. minucie, ale po bardzo dobrym dośrodkowaniu Łukasza Kosakiewicza z rzutu wolnego Elia Soriano skierował futbolówkę tylko w boczną siatkę.
Niestety w drugiej połowie Lech podwyższył prowadzenie. O ile jeszcze Joao Amaralowi i Marcinowi Wasielewskiemu niewiele zabrakło do szczęścia, to 73. minucie bezbłędny był Christian Gytkjaer, który po strzale z dystansu pokonał naszego bramkarza po raz drugi w tym meczu.
Korona jednak nie poddawała się. W 82. minucie świetnie w polu karnym zachował się Vato Arveladze, który dośrodkował piłkę do Zlatko Janjcia. Ten wypatrzył dobrze ustawionego Elię Soriano, który potężnym strzałem z powietrza zdobył bramkę kontaktową. Chwilę później powinno być 2:2, ale bardzo groźny strzał z szesnastu metrów Jakuba Żubrowskiego przeleciał nad poprzeczką.
Niestety w samej końcówce spotkania Żółto-czerwonym nie udało się już strzelić drugiego gola, dlatego musieli się pogodzić z pierwszą od czterech spotkań porażką ligową.