| Ekstraklasa
Bezbramkowe przywitanie roku na Suzuki Arenie
Korona Kielce w pierwszym w tym roku meczu na Suzuki Arenie bezbramkowo zremisowała z liderem Lotto Ekstraklasy, Lechią Gdańsk. Spotkanie charakteryzowało się ostrą walką z obu stron. Kluczową sytuacją w meczu był niewykorzystany rzut karny przez kapitana gości, Flavio Paixao.
Korona Kielce – Lechia Gdańsk 0:0 (0:0)
Korona: Miśkiewicz – Rymaniak, Tamm, Marquez, Gardawski – Kovacević, Gnjatić, Petrak – Pucko (69’ Górski), Brown Forbes (90' Sewerzyński, Cebula (64’ Arveladze)
Lechia: Kuciak – Nunes, Nalepa, Augustyn, Mladenović – Paixao, Kubicki, Łukasik, Makowski (86’Arak), Michalak (88’ Fila) - Sobiech (90' Żukowski)
Żółte kartki: Gnjatić, Marquez, Górski, Kovacević - Augustyn
Na początku pierwszej połowy Korona zagrażała rywalowi tylko ze stałych fragmentów. Już w 8. minucie po rzucie rożnym najwyżej do piłki w polu karnym wyskoczył Adnan Kovacević, ale uderzył ją niecelnie ponad bramką. Dusan Kuciak dopiero po 20 minutach musiał wykazać się swoimi umiejętnościami. O ile jeszcze strzał z dystansu Marcina Cebuli przeleciał minimalnie nad poprzeczką, to już uderzenie Olivera Petraka bramkarz gości z wielkim trudem sparował tuż obok spojenia.
Lechia jednak także była groźna. Gdyby nie Michał Miśkiewicz, to gdańszczanie schodziliby do przerwy z prowadzeniem. Podopieczni Piotra Stokowca w przeciwieństwie do kielczan celnie strzelali na bramkę, dlatego nasz bramkarz kilka razy był w sporych tarapatach. Na szczęścia uderzenia Artura Sobiecha i Jarosława Kubickiego zostały w znakomitym stylu obronione przez Miśkiewicza.
Druga odsłona mogła zacząć się fatalnie dla Koroniarzy. W 48. minucie Joonas Tamm nierozważnym atakiem zatrzymał w polu karnym Artura Sobiecha i sędzia podyktował rzut karny dla Lechii. Na szczęście zazwyczaj nieomylny w takich sytuacjach Flavio Paixao tym razem fatalnie przestrzelił.
Koroniarze mogli szybko skarcić zdezorientowanych gości. Przed polem karnym faulowany był Felicio Brown Forbes. Rzut wolny wykonywał sam poszkodowany i po płaskim, ale potężnym strzale sprytem musiał wykazać się Kuciak. Kostarykanin dobrze uderzał także w 59. minucie, ale futbolówka minęła słupek golkipera Lechii.
W kolejnych fragmentach gry na boisku obserwowaliśmy ostrą walkę. Mimo prób, żadnej ze stron nie udało się zdobyć bramki, choć trzeba przyznać, że dużo dogodniejsze okazje mieli goście z Gdańska. Na szczęście Koronie udało się utrzymać korzystny wynik i po spotkaniu z liderem ekstraklasy dopisać kolejny punkt do kolekcji w tabeli Lotto Ekstraklasy.