| Ekstraklasa
Jest przełamanie! Korona wygrała z wiceliderem!
Wreszcie! Korona Kielce zdobyła komplet punktów na własnym stadionie. Podopieczni Mirosława Smyły wygrali z wiceliderem rozgrywek, Śląskiem Wrocław 1:0. Bohaterem spotkania był zdobywca jedynej bramki, Milan Radin.
Korona Kielce – Śląsk Wrocław 1:0 (0:0)
Bramki: Radin (79’)
Korona: Kozioł – Szymusik, Pierzchała, Marquez, Dziwniel – Pucko, Kovacević (89' Tzimopoulos), Cebula (67’ Radin), Jukić – Żyro (65’ Papadopulos), Pacinda
Śląsk: Putnocki – Broź, Puerto, Golla, Stiglec – Łabojko (83’ Żivulić), Chrapek, Musonda (54’ Marković), Pich, Płacheta – Exposito (77’ Szczepan)
Żółte kartki: Szymusik, Radin – Marković, Szczepan
Koroniarze w piątkowy wieczór nie mieli łatwego zadania. Podopieczni Mirosława Smyły mierzyli się ze Śląskiem Wrocław, który licząc także poprzednie rozgrywki, nie przegrał od 14 spotkań ligowych. O tym, że wrocławianie są groźni Żółto-czerwoni przekonali się już w 2. minucie, kiedy Przemysław Płacheta znalazł się w sytuacji sam na sam z Markiem Koziołem. Na szczęście kielecki golkiper popisał się bardzo dobrą interwencją.
Ten sygnał ostrzegawczy dobrze podziałał na kielczan. Nasi piłkarze uspokoili grę i zaczęli budować ataki pozycyjne. Wprawdzie długo nie potrafili stworzyć groźnej okazji, ale chociaż utrzymywali się przy piłce, nie dając dojść do głosu niebezpiecznym rywalom.
Dopiero w 25. minucie Złocisto-krwiści oddali pierwszy celny strzał, kiedy po rzucie rożnym główkował Adnan Kovacević. Golkiper Śląska był jednak bardzo dobrze ustawiony. Chwilę później na uderznie z dystansu zdecydował się Ivan Jukić, ale przeniósł piłkę wysoko nad bramką. Najbliżej szczęścia w pierwszej odsłonie był Erik Pacinda, jednak znowu górą okazał się Matus Putnocki.
Początek drugiej połowy był dosyć ospały. Nieco groźniejszy był Śląsk, ale strzały Michała Chrapka i Roberta Picha obronił Kozioł. Ciekawiej zrobiło się w 72. minucie, kiedy Koroniarze umieścili piłkę w siatce. Niestety autor trafienia, Ivan Jukić znajdował się na pozycji spalonej, dlatego sędzia Paweł Gil nie uznał gola dla naszej drużyny. Żółto-czerwoni nie mieli szczęścia, bo chwilę później wrocławscy defensorzy wybili z linii bramkowej uderzenie Kovacevicia.
Co się odwlecze, to nie uciecze! W 79. minucie już nie było wątpliwości, kiedy Milan Radin po mocnym strzale zdobył bramkę na 1:0!
Koroniarze w końcówce nie dali sobie wydrzeć bardzo cennych trzech punktów. Żółto-czerwoni wygrali na własnym stadionie po raz pierwszy od kwietniowego meczu ze... Śląskiem Wrocław. Oby teraz po przełamaniu klątwy domowe zwycięstwa znowu charakteryzowały Suzuki Arenę!