| Wywiad
Będąc młodym zawodnikiem trzeba mieć w sobie dużo pokory i ciężko pracować
Zapraszamy na wywiad z wychowankiem Korony Kielce Piotrem Pierzchałą, w którym piłkarz m.in. opowiada o swojej drodze do pierwszej drużyny żółto-czerwonych oraz celach na najbliższe miesiące.
Zacznijmy od wspomnień - Twoja droga do pierwszej drużyny przebiegała przez grupy młodzieżowe Korony. Co najbardziej utkwiło Ci w pamięci z tych czasów?
Piotr Pierzchała: W Koronie trenuje od szóstego roku życia, więc bardzo miło wspominam wszystkie te lata oraz trenerów, z którymi pracowałem. Jeżeli chodzi o konkretny okres, który utkwił mi w pamięci, to był to czas gry w Centralnej Lidze Juniorów, gdzie udało mi się zdobyć tytuł Króla Strzelców.
No właśnie, nominalnie jesteś obrońcą, jednak w CLJ trenerzy wystawiali Cię w ataku, z resztą z pozytywnym skutkiem, o czym świadczą zdobyte przez Ciebie bramki i ten tytuł. Skąd taka rozbieżność pozycji?
W dzieciństwie byłem środkowym pomocnikiem, bądź grałem z przodu. Dopiero w gimnazjum trener Mikołaj Pełka przesunął mnie na stopera i tak już zostało. Później, będąc w liceum dużo rozmawiałem z trenerem Markiem Mierzwą, który wiedział, że występowałem w przeszłości w ataku i dobrze odnajduje się w polu karnym. Powiedziałem wówczas, że jeżeli będzie potrzeba gry z przodu, to nie odmówię i tak zostałem napastnikiem.
Czy teraz, kiedy wróciłeś na środek obrony, nie tęsknisz trochę za grą z przodu?
Po meczach w drużynie seniorskiej mam porównanie co do spotkań w juniorach i wiem, że w CLJ wiele pojedynków z obrońcami wygrywałem dzięki moim warunkom fizycznym i wtedy było mi łatwiej. Teraz występuję jako środkowy obrońca i w tej roli czuję się bardzo dobrze.
Każdy zawodnik w dzieciństwie miał w głowie obraz piłkarza, którym był na szkolnym boisku. Jak to wyglądało w Twoim przypadku?
Na mecze Korony chodziłem od małego, wówczas najbardziej podobał mi w się Edi Andradina i jego lewa noga. Piłkarze, których obecnie podziwiam i chciałbym się na nich wzorować, to m.in. Virgil van Dijk, Sergio Ramos, czy Raphael Varane.
Choć w seniorskiej drużynie Korony zadebiutowałeś pod koniec sezonu 2017/2018, to na stałe zagościć w wyjściowej jedenastce udało Ci się dopiero w ciągu ostatnich kilku kolejek i pewnie gdyby nie kontuzja, trener Mirosław Smyła dalej by na Ciebie stawiał. Jak z Twojej perspektywy wyglądało to przebijanie się do składu pierwszej drużyny?
Na pewno będąc młodym zawodnikiem trzeba mieć w sobie dużo pokory i ciężko pracować. Zawsze wychodzę z założenia, że jeżeli na każdym treningu będę dawać z siebie 100 procent, to w końcu to zaowocuje i tak się stało po przyjściu trenera Smyły. Postawił na mnie i widziałem, że mi ufa, moja forma z każdym spotkaniem rosła, dlatego tym bardziej szkoda, że w meczu z Wisłą Płock przytrafiła mi się kontuzja i teraz czeka mnie przerwa w grze.
Jaka jest obecnie Twoja sytuacja zdrowotna?
Jest coraz lepiej. Obecnie przechodzę rehabilitację, z dnia na dzień widać poprawę, jednak wciąż nie wiem ile czasu potrwa, nim będę w pełni sił.
Wracając do Twoich występów w grupach młodzieżowych. W czym widzisz największą różnicę w treningach pomiędzy juniorami, a seniorami?
W piłce seniorskiej tempo gry jest większe, trzeba szybciej myśleć. Tutaj gramy na jeden, dwa kontakty, a nie jak w juniorach, gdzie można było utrzymywać się przy piłce. Piłkarz musi mieć zawsze wysoko uniesioną głowę i patrzeć wszędzie, bo łatwo stracić futbolówkę i wtedy drużyna może mieć przez to duży problem.
Od tego sezonu obowiązuje przepis gry z młodzieżowcem w składzie. Oprócz Ciebie, taki status w drużynie ma jeszcze kilku innych zawodników. Jak przebiega między Wami rywalizacja o miejsce w wyjściowej jedenastce?
Dla nas ten przepis jest dużym przywilejem, natomiast wszyscy żyjemy ze sobą dobrze. Spotykamy się poza treningami, wspieramy się nawzajem, więc wygląda to pozytywnie i nie tak, że obrażamy się na siebie. Każdy daje z siebie 100 procent i to trener podejmuje decyzję, który z nas gra.
W meczu pucharowym z Zagłębiem Lubin zagrałeś z opaską kapitana. Czy dla Ciebie, jako wychowanka klubu, było to spore przeżycie?
Oczywiście, że tak. Na pewno było to bardzo miłe, ponieważ zawsze marzyłem o grze w Koronie, a kiedy do tego wychodzę jeszcze jako kapitan, to traktuję jako duże wyróżnienie, bo nie każdy wychowanek miał taką możliwość. Dla mnie jest to spory bodziec do dalszej pracy i mam nadzieję, że w przyszłości jeszcze uda mi się założyć opaskę kapitańską.
W poprzednim sezonie podpisałeś swój pierwszy zawodowy kontrakt. Jakie teraz stawiasz przed sobą cele?
Chciałbym przebić się do pierwszej jedenastki i grać jak najlepiej po to, aby ta forma rosła. Jestem ambitnym zawodnikiem, który bardzo dużo od siebie wymaga, stąd dalej chcę się rozwijać. Zobaczymy co los przyniesie.