| Ekstraklasa
Udany rewanż Śląska
Bez punktów wracają piłkarze Korony z wyjazdowego starcia ze Śląskiem Wrocław, przegrywając w stolicy Dolnego Śląska 1:2. Tym samym podopieczni trenera Vitezslava Lavicki udanie zrewanżowali się za jesienną porażkę w Kielcach, kiedy zwycięstwo żółto-czerwonym zapewnił Milan Radin.
Śląsk Wrocław - Korona Kielce 2:1 (1:0)
Bramki: 43' Płacheta, 84' Exposito - 64' Pacinda.
Śląsk: Putnocky - Musonda, Puerto, Tamas, Stiglec - Łabojko, Mączyński (60' Pich) - Marković (87' Żivulić), Chrapek, Płacheta - Raicević (73' Exposito).
Korona: Kozioł - Spychała, Gnjatić, Marquez, Szymusik - Radin, Żubrowski - Cecarić, Forsell (82' Zalazar), Pacinda (79' Papadopulos) - Pucko (46' Djuranović).
Żółte kartki: Łabojko - Szymusik, Gnjatić, Pacinda, Żubrowski.
Faworytem środowego spotkania był Śląsk, który w rozegranych w tym roku czterech spotkaniach zdobył pięć punktów i przed 25. kolejką PKO Ekstraklasy plasował się na czwartej pozycji. W tym czasie kielczanie zanotowali dwa remisy i tyle samo porażek, przez co w tabeli zajmowali 15. miejsce, wyprzedzając ostatni ŁKS o sześć punktów.
Do Wrocławia trener Mirosław Smyła nie zabrał wciąż kontuzjowanych Michała Gardawskiego i Nemanję Mileticia, a także pauzującego za czerwoną kartkę Adnana Kovacevicia. Na szczęście do składu wrócili Jakub Żubrowski i Ognjen Gnjatić, którzy w starciu z zielono-biało-czerwonymi pojawili się od pierwszej minuty.
Na początku spotkania obydwa zespoły skupiły się na defensywie, szukając możliwości przeprowadzania szybkiego kontrataku. Pierwszy groźny strzał oddali gospodarze, kiedy na uderzenie z kilkunastu metrów zdecydował się Przemysław Płacheta, jednak skierował futbolówkę w środek bramki, dzięki czemu skuteczną interwencję zaliczył Marek Kozioł. Korona odpowiedziała chwilę później, gdy Erik Pacinda wbiegł z piłką w pole karne, przełożył ją na prawą nogę oddając strzał, który wybronił golkiper Śląska.
W kolejnych minutach Koroniarze częściej utrzymywali się przy piłce, jednak mieli spory problem z przedarciem się przez defensywę Śląska. Wrocławianie z kolei próbowali wychodzić z kontratakiem, ale, poza niecelnym strzałem Chrapka, rzadko dochodzili do sytuacji strzeleckich.
Najgroźniejszą akcję w pierwszej połowie kielczanie stworzyli sobie tuż przed przerwą, kiedy po wrzutce Petteriego Forsella, piłkę głową uderzył Grzegorz Szymusik, a ta poszybowała obok lewego słupka. Rywale odpowiedzieli bardzo szybko, ponieważ niecałe 60 sekund później Płacheta wyprowadził swój zespół na prowadzenie, wykorzystując podanie od Musondy.
Po przerwie żółto-czerwoni od razu ruszyli do odrabiania strat. W 50. minucie świetną szansę na wyrównanie miał Pacinda, jednak uderzoną przez niego piłkę zdołał wybić z linii bramkowej jeden z defensorów Śląska. Kilka minut później równie blisko zdobycia gola był Uros Djuranović, który po wrzutce z rzutu rożnego skierował futbolówkę głową w stronę bramki, jednak ta odbiła się od słupka i pozostała na placu gry.
W kolejnych minutach na boisku wciąż dominowali kielczanie, jednak podopiecznym trenera Mirosława Smyły brakowało szczęścia przy wykończeniu sytuacji. W końcu jednak Koroniarze przeprowadzili skuteczny akcję, kiedy w 64. minucie Putnocky został zmuszony do interwencji na przedpolu, co sprytnie wykorzystał Pacinda i precyzyjnym lobem posłał piłkę do siatki.
Kilka minut później gospodarze znów mogli wyjść na prowadzenie, kiedy po fatalnym błędzie kieleckiej defensywy w sytuacji sam na sam z Koziołem znalazł się Filip Marković, na szczęście jednak górą z tego pojedynku wyszedł golkiper żółto-czerwonych, ratując swój zespół przed utratą bramki. Później gra wciąż była wyrównana i kiedy wydawało się, że spotkanie zakończy się sprawiedliwym remisem, to w 84. minucie wrocławianie zdołali przeprowadzić składną akcję, którą skutecznie wykończył wprowadzony kilkanaście minut wcześniej Erik Exposito.
W samej końcówce gospodarze mogli jeszcze podwyższyć prowadzenie, jednak dwukrotnie świetnie w bramce interweniował Kozioł, przez co ostatecznie mecz zakończył się zwycięstwem Śląska 2:1.