Świąteczna paczka dla Dyminiaczka
Piłkarze oraz pracownicy Korony Kielce wsparli tegoroczną akcję zbiórki niezbędnych artykułów dla zwierząt ze schroniska w Dyminach. Paczka została przekazana w imieniu klubu za pośrednictwem Miłosza Strzebońskiego i Adriana Sandacha.
Klaudia Kogut, technik weterynarii:
- Świąteczna paczka dla Dyminiaczka to już któraś z kolei edycja akcji, którą organizujemy, ponieważ rzeczy otrzymane w ramach tej inicjatywy są dla nas ogromnym wsparciem. Wszystkie punkty z terenu Kielc zgłaszające do nas chęć udziału w akcji mogą prowadzić zbiórkę karmy i potrzebnych artykułów. W okresie zimowym zwierzęta przebywające w schronisku mają większe zapotrzebowanie energetyczne, bo kiedy jest zimniej muszą one więcej jeść, aby pozostać w dobrej kondycji.
- Nasze schronisko stara się znajdować kochające domy czworonożnym pensjonariuszom, którzy już u nas przebywają, ale jednocześnie pracujemy nad tym, żeby zwierzaki pojawiające się na bieżąco również zyskiwały możliwość adopcji. Działamy wielotorowo. Ogłaszamy zwierzęta w różnych miastach we wszystkich zakątkach Polski, aby zwiększyć ich szanse na znalezienie nowych właścicieli.
- Przed adopcją kota lub psa trzeba wypełnić ankietę przed adopcyjną. Każde zwierzę, które trafia od nas do nowego domu jest zaszczepione, zaczipowane i wysterylizowane lub wykastrowane. Jeśli wiek zwierzaka nie pozwala na przeprowadzenie zabiegu, ponieważ jest on za młody oferujemy jego darmowe wykonanie w późniejszym okresie.
- Pierwszy raz uczestniczę w takiej akcji, ale uważam, że trzeba brać udział w inicjatywach charytatywnych bez znaczenia czy pomagają one ludziom, czy zwierzętom tak jak w tym przypadku. Cieszę się, że mogłem dołożyć do tego swoją cegiełkę. Bardzo lubię psy, więc chętnie dołączę do kolejnych akcji, jeśli będą organizowane. Obecnie mieszkam w internacie i nie mam możliwości posiadania tam własnego czworonoga, jednak zachęcam z całego serca do adopcji tych, którzy mają do tego warunki - powiedział nam Miłosz Strzeboński.
- W moim domu rodzinnym mamy kota, dlatego mogę powiedzieć, że jestem jego współwłaścicielem. Tak naprawdę jest to przyjaciel całej rodziny. Koleżanka mojej babci szukała dla niego miejsca, ponieważ jej kocica miała małe, ale nie mogła sobie pozwolić na to, żeby zająć się całą gromadą. To było rok temu i od tamtej pory mamy nowego domownika. Na początku wolał mieszkać za kanapą, jednak z biegiem czasu zadomowił się i teraz wszędzie go pełno. Uważam, że takie akcje jak dzisiaj są potrzebne, bo każde z tych zwierząt na pewno chciałoby dostać kolejną szansę - podsumował Adrian Sandach.