Wiem, że wślizg to ostateczność
- W Głogowie w 16 meczach dostałem 6 żółtych kartek, więc wszystko idzie w dobrym kierunku. Trener Ireneusz Mamrot, a także wcześniejsi szkoleniowcy w Koronie, powoli mnie oduczali ostrej gry – mówi Bartosz Kwiecień, który wrócił do żółto-czerwonego zespołu po bardzo udanym półroczu w pierwszoligowym Chrobrym Głogów.
Zgodzisz się, że w futbolu łatwo można przykleić sobie jaką łatkę? Ty chyba jesteś tego doskonałym przykładem.
Bartosz Kwiecień: - Na pewno! Wystarczy jeden błąd i jedna zła decyzja na boisku i od razu ci przypinają łatkę brutala. Nawet grając bardzo dobrze i tak będziesz brutalem. Nie mówię oczywiście, że jestem zawodnikiem technicznym. Jestem po prostu rzemieślnikiem, który ciężko pracuje i oddaje wiele na boisku dla drużyny.
W przeszłości jednak miałeś pewne problemy z ostrą grą, łapałeś sporo kartek.
- Może to też było spowodowane tym, że niektórzy trenerzy w czasie mojej przygody z piłką pozwalali mi na to. Cieszyli się z tego i gratulowali mi tych ostrych zagrań, bo odbierałem piłkę. Dopiero później tacy zawodnicy jak np. Pavol Stano mówili mi, że wślizg to jest ostateczność. Po takim zagraniu jest ciężko wstać. Zdarza się też dobrze nie trafić w futbolówkę. Jeśli nie zrobi się wślizgu, to ma się drugą szansę na odbiór, bo ciągle jest się na nogach.
Teraz jak byłem w Głogowie, to w 16 meczach dostałem 6 żółtych kartek, więc wszystko idzie w dobrym kierunku. Trener Ireneusz Mamrot, a także wcześniejsi szkoleniowcy w Koronie, powoli mnie oduczali ostrej gry. Jestem jeszcze w miarę młodym zawodnikiem i na pewno jeszcze to poprawię.
Chyba kluczem do zrozumienia tej łatki jest swoje legendarne wejście w Gliwicach. Pojawiłeś się na boisku w 89. minucie i przy pierwszym kontakcie z piłką dostałeś czerwoną kartkę.
- Ciężko jest tego nie pamiętać. Dobrą grą będę chciał pokazać, że nie tylko potrafię faulować i brutalnie odbierać piłkę, ale także umiem w nią grać. Mam nadzieję, że mi się to uda.
Wspomniałeś o tym półrocznym okresie w Głogowie. Trzeba przyznać, że był on bardzo udany.
- Dostałem szansę od trenera i wydaje mi się, że ją wykorzystałem. Dostałem sześć żółtych kartek, z czego mogę przyznać z ręką na sercu, że dwie były głupie, bo mogłem ich uniknąć. Reszta jednak była konsekwencją jakiejś przerwanej akcji lub kontry. Na tej zasadzie sędzia pokazywał mi żółte kartoniki, a nie za jakieś brutalne wślizgi.
W Chrobrym już na stałe zostałem przesunięty na pozycję stopera. Trener wytłumaczył mi dużo rzeczy, o których wprawdzie wiedziałem, ale on przykładał do tego ogromną wagę. Robił treningi pod środkowych obrońców. Było dużo skracania pola, pilnowania zawodnika przeciwnej drużyny. Z pobytu w Głogowie wyniosłem bardzo dużo. Uważam że rozwinąłem tam się nie tylko piłkarsko, ale też zmieniłem się jako człowiek.
Stałeś się tam ważną postacią. Strzeliłeś m.in. trzy gole, które dały cenne punkty Chrobremu.
- Nie ukrywam, że czułem się tam bardzo dobrze. Wszyscy mnie tam chcieli. Nawet gdy teraz wróciłem zimą do Głogowa, kiedy nie do końca była wyjaśniona sytuacja z Koroną. Dało się tam odczuć, że się cieszą z mojego powrotu, że nie jestem, jak ja to mówię, „siódmym kołem u wozu”, a zawodnikiem potrzebnym. W relacjach z trenerem było to widać, że chce żebym został, bo jestem ważną częścią drużyny.
To przekwalifikowanie na pozycję stopera uważasz za punkt zwrotny w twojej karierze?
- To są wprawdzie podobne pozycje. Wiele zależy też od taktyki trenera. Jeśli gra z typowym defensywnym pomocnikiem, to się widzę w roli zawodnika od tzw. „czarnej roboty”, czyli od biegania, przerywania akcji, dokuczania, odbierania piłki przeciwnikowi i podawania jej do bardziej kreatywnych kolegów.
Stoper to bardziej odpowiedzialna rola. Na defensywnym pomocniku trzeba naprawdę się nabiegać. W jednym z wywiadów fajnie podsumował to Michał Pazdan. Powiedział, że po meczu, w którym grał na defensywnym pomocniku, czuł się bardziej zmęczony fizycznie, a na stoperze jest wykończony psychicznie, bo trzeba być cały czas skoncentrowanym. Trzeba się odpowiednio ustawiać i pilnować linii. Jest bardzo dużo detali, które należy mieć na uwadze, grając jako środkowy obrońca.
Byłeś zaskoczony, że trener Maciej Bartoszek chce Cie sprowadzić do Kielc już zimą? Do Głogowa przecież wypożyczony byłeś na cały rok.
- Po to się trenuje i pracuje, żeby robić jakieś awanse sportowe. Cieszę się, że trener Maciej Bartoszek daje mi szansę pokazanie się w klubie, z którym jestem bardzo zżyty. Mam nadzieję, że ją wykorzystam i moja przygoda z Koroną będzie dużo dłuższa.
Czy teraz istnieje w twoim przypadku coś takiego jak aklimatyzacja w Koronie?
- Wiadomo, że są nowe twarze jak Miguel, Dani, czy teraz Essam, ale z większością chłopaków znam się po kilka lat. Czuję się więc jakbym wrócił do domu.
Czujesz, że masz duże szanse na grę w ekstraklasie?
- Jestem tym typem zawodnika, u którego nie ma straconej pozycji. Trenuję bardzo ciężko. Jak dalej będę dawał z siebie wszystko oraz dawał argumenty szkoleniowcowi, to w końcu dostanę swoją szansę, którą będę chciał wykorzystać. Wiem jednak, że dobrą rundę grał Djibril Diaw, a Radek Dejmek jest kapitanem zespołu i też prezentuje się bardzo dobrze. Nie czuję się gorszy, więc pracuję i czekam na szansę.
Podjąłeś jednak pewne ryzyko. W Chrobrym miałeś pewny skład. Tu musisz naprawdę mocno powalczyć.
- Jestem w stanie zrobić bardzo dużo dla Korony. Czuję się tu bardzo dobrze, ale chcę też pokazać, że świetnie czuję się też na boisku. Mam nadzieję, ze to jest ten okres, w którym udowodnię niektórym osobom pewne sprawy.
Rozmawiał Mateusz Kępiński